wielka księga kosmetyków naturalnych, rytuały piękna i sekretne receptury z różnych stron świata, marta marakchi, ewa potocka, uroda, pielęgnacja, kosmetyki naturalne, przepisy na kosmetyki

Maja Skoczek: „Wielka Księga Kosmetyków Naturalnych” – przedstawcie ją.

Marta Marakchi: Wielka Księga Kosmetyków Naturalnych, to zbiór rytuałów piękna i sekretnych receptur z całego świata (jak podtytuł wskazuje). Dowiecie się z niej, jak Indianki powiększały sobie biusty i depilowały nogi? Czym Aborygenki walczyły z cellulitem, rozstępami i zmarszczkami? Czy meksykański masaż kaktusem boli? Jak to robiły francuskie kurtyzany, japońskie gejsze, kochanki sułtana w tureckim haremie i marokańskie feministki? I jak to robią kobiety na całym świecie dziś?

Marta, jesteś absolwentką dziennikarstwa i religioznawstwa. Skąd więc fascynacja ziołami i kosmetykami. Jak zaczęła się Twoja przygoda z naturalną pielęgnacją?

M. M.: Moja przygoda z kosmetykami, nie tylko naturalnymi ale kosmetykami w ogóle, zaczęła się stosunkowo niedawno bo dopiero po 30-tce. Do tego wieku moje jedyne kosmetyki to było mydło, szampon i pasta do zębów. Pewnie dlatego, że bardzo długo wyglądałam dziewczęco, żeby nie powiedzieć dziecinnie. Pamiętam jak kilka lat po skończeniu studiów panowie policjanci wylegitymowali mnie bo myśleli, że jestem na wagarach. Dlatego mi się wydawało, że grawitacja dotyczy wszystkich innych, ale nie mnie. Oczywiście nie byłam naiwna i wiedziałam, że również się kiedyś zestarzeję, ale zawsze mi się wydawało, że to tak odległa przyszłość… Tymczasem ta odległa przyszłość okazała się całkiem bliską i nastała całkiem niespodziewanie.

Postanowiłam więc o siebie zadbać. Ale postanowiłam zrobić to mądrze i z pasją. Problem tkwił w tym, że w moim przekonaniu pielęgnacja nigdy nie szła w parze z inteligencją. Nie umiałam jakoś tego pogodzić. Albo malowanie paznokci i solarium, albo czytanie książek. Z drugiej strony nie umiałabym codziennie zmuszać się do czegoś, co mnie w żaden sposób nie pociąga. I właśnie wtedy wpadłam na pomysł, żeby połączyć pielęgnację z moim ukochanym religioznawstwem i etnologią i zamienić mój codzienny rytuał kosmetyczny w pasjonującą przygodę życia. Odkryłam, że dbanie o siebie nie ma nic wspólnego z próżnym ślęczeniem przed lusterkiem, że bycia piękną możemy się uczyć z Biblii i Koranu, od mistyków Kościoła i tybetańskich mnichów! I tak narodziła się właśnie „Wielka Księga Kosmetyków Naturalnych”.

Ewa, dlaczego podjęłaś się uczestniczyć w tym projekcie? Skąd taki duet? Jak się poznałyście?

Ewa Potocka: Z Martą połączyło nas Maroko. Przez przypadek obie znalazłyśmy się w tym kraju, obie miałyśmy okazję odkrywać ten odmienny kulturowo ląd, również tutaj zaskoczyło nas bogactwo kosmetyków naturalnych, które z czasem stało się naszą główną inspiracją. Po prostu nagle zostałyśmy oszołomione tymi kosmetycznymi rozwiązaniami, oferowanymi nam przez tutejszą naturę, a które są z powodzeniem stosowane przez Marokanki od wieków. To nie jest tak, że one pojawiły się ostatnio, że wykwitły niczym jakaś moda. One są obecne w życiu marokańskich kobiet od zawsze, działają, nie powodują alergii, pielęgnują a nie szkodzą.

Co zawiera Księga? Naprawdę 500 przepisów?

M. M.: PONAD 500 receptur na kosmetyki naturalne do przygotowania w domu z ponad 50 krajów świata. Bo tak naprawdę to policzyłyśmy tylko przepisy zawarte na samych fiszkach. Ale wiele z nich zostało przemyconych również w samej treści książki. A tych już nie uwzględniłyśmy w naszych statystykach.

Jest to wyjątkowa książka. Nie jest klasycznie złożona. Ewa, skąd pomysł na taką wyjątkową interpretację?

E. P.: Chciałam pokazać i unaocznić czytelnikowi te wszystkie piękne rzeczy, zawarte w naszej książce – te kwiaty, zioła, bogactwo kolorów i natury. Same przepisy skojarzyły mi się natomiast z takimi pospiesznie spisywanymi na kolanie karteczkami, które potem wygrzebujemy z różnych dziwnych miejsc, trochę już wymięte, ale cenne na wagę złota. Szczególnie jeśli zawierają receptury przekazywane nam z pokolenia na pokolenie, od babci i prababci. Kiedy Marta podzieliła się ze mną swoim pomysłem na stworzenie książki i kosmetykach naturalnych z różnych stron świata, po prostu zapragnęłam mieć taką książkę u siebie na półce, aby móc do niej zajrzeć ilekroć będę tego potrzebowała. Od razu wyobraziłam ją sobie również jako taki piękny gadget, którym można się podelektować.

Do kogo skierowana jest książka?

M. M.: To książka dla osób, które chcą nauczyć się, jak być piękną mądrze. Które wiedzą, że pielęgnacja to nie tylko kosmetyki, ale również (a może przede wszystkim) zdrowe odżywianie, holistyczna filozofia życia, aktywność fizyczna i intelektualna, umiejętność odpoczywania i cieszenia się każdą chwilą.

Celowo użyłam tutaj słowa „osób”, a nie kobiet, gdyż coraz więcej świadomych i przebudzonych mężczyzn zaczyna o siebie dbać i są w tym wcale nie gorsi od pań. Oni również znajdą w naszej księdze coś dla siebie, chociaż nie ukrywam, że więcej receptur dedykowanych specjalnie panom publikujemy na naszym blogu. Tutaj również, co ucieszy każdą mamę, znalazły się przepisy na kosmetyki dziecięce. A nawet dla naszych domowych pupili – psa czy kota.

Ile czasu zajęło napisanie książki?

M.M.:Z założenia praca nad książką miała trwać rok. Tyle czasu dawałyśmy sobie na jej zamknięcie. W praktyce wyszło jednak tak, że ciągle coś jeszcze do niej dokładałam, ciągle nie mogłam jej uznać za dzieło zamknięte, ciągle ją uzupełniałam… I tak książka rozrastała się przez kolejny rok. Aż w końcu trzeba było zmienić jej tytuł z „Kieszonkowego Atlasu Kosmetycznego Świata” na „Wielką Księgę Kosmetyków Naturalnych”, gdyż nijak nie dało się jej już nazwać wydaniem kieszonkowym. Pewnie nie skończyłabym jej pisać do dziś, bo ciągle odkrywałam coś nowego, bez czego nie wyobrażałam sobie tej książki… ale szczęśliwie Ewa wpadła na pomysł, że możemy założyć bloga i na nim publikować wszystkie przepisy, które nie zmieściły się w wydaniu papierowym.

Która z receptur była twoim największym odkryciem, albo które ze spotkań z kobietami było najciekawsze?

M.M.: Jestem osobą może nie tyle leniwą, co po prostu praktyczną i nie lubię przesiadywać godzinami przed lusterkiem. Nie mam też czasu żeby móc sobie w weekend przygotować kosmetyki na cały tydzień. Dlatego najbardziej lubię rozwiązania najprostsze, jak na przykład pakistański sposób na mycie twarzy sokiem pomidorowym. Wcześniej próbowałam naśladować moją teściową i stosować na twarz sok z cytryny, ale to bym raczej polecała osobom młodszym, z cerą skłonną do przetłuszczania się i wyprysków. Natomiast sok pomidorowy to idealna kuracja odmładzająca dla skóry dojrzałej. Efekty widoczne natychmiast, a już po miesiącu stosowania, jak obiecuje wiele z drogeryjnych kosmetyków.

Bardzo lubię też kostki lodowe pod oczy z mojej ukochanej wody różanej z Maroka, ale też w wersji japońskiej, czyli z zielonej herbaty. Trudno powiedzieć, że jestem przywiązana do jakiegoś jednego rytuału. Zaczynałam od 10-etapowego rytuału koreańskiego i byłam nim przez jakiś czas zachwycona. Ale teraz staram się raczej łączyć ze sobą różne rytuały i wybierać z każdego to, co dla mnie najlepsze.

Jeśli chodzi o spotkania z kobietami, które podzieliły się ze mną swoimi urodowymi sekretami i tym samym przyczyniły się do powstania tej książki, to wszystkie one były niesamowite i jedyne w swoim rodzaju, pełne kobiecej magii. Niemniej największe wrażenie zrobiły na mnie przedstawicielki rdzennych kultur – Indianka i Aborygenka, które pomimo nowoczesnego i wielkomiejskiego stylu życia wciąż pielęgnują łączność ze swoimi przodkami i łączność z naturą.

Sporym zaskoczeniem dla mnie był też fakt, że najlepsze receptury udało mi się wydobyć od kobiet w starszym wieku, a nie od młodych, jak niesłusznie sobie założyłam. Najwyraźniej życiowa mądrość przychodzi z wiekiem, a starość ma swoje niekwestionowane zalety, którymi góruje nad młodością.

Książka napisana, złożona, gotowa. Arcydzieło. Co dalej? Jakie plany na przyszłość?

E. P.: W planach mamy nie tylko tworzenie filmów instruktażowych z domowej produkcji kosmetyków naturalnych, ale również bardziej zaawansowanych warsztatów i webinarów, dla osób które chcą wiedzieć więcej. Zapraszamy już wkrótce.

Rozmawiała Maja Skoczek

Fascynują Cię rytuały piękna z różnych stron świata? Chcesz wiedzieć, jak dbają o urodę kobiety w innych krajach? Jak Indianki powiększały sobie biusty i depilowały nogi? Czym Aborygenki walczyły z cellulitem, rozstępami i zmarszczkami? Czy meksykański masaż kaktusem boli? Kup naszą „Wielką Księgę Kosmetyków Naturalnych”.

 

(Visited 256 times, 8 visits today)
zaklinaczka urody
it@organicvillage.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *